wiersze

Michał Ciechan

Mimo że jest cię coraz mniej, a każdy kolejny podskok koła na tobie staje się niższy i niższy
Wiedz, że nawet kiedy twoje ciało całkowicie zniknie i asfalt w miejscu, gdzie teraz leżysz, stanie się całkowicie czysty, to nie będzie to miało znaczenia; zrobiłeś, co miałeś do zrobienia.
Ja z jednej strony żałuję, że nie mogłem ci pomóc.
Ale może miałeś dobre życie, więc w czym tu pomagać?

piątkowe wieczory rajem rojalistów
królestwa najebania, najebani królowie życia, najebali się, hyc i wyskoczyli do wieczności, władają wszystkim i wszystkimi wokół siebie piątkowe oblechy, zakładają okulary najebania i nagle widzą same tereny do podbicia, szaty na królewskie im się od razu zmieniają i dworzanie nagle na podorędziu najuleglejsi
mikrokrólestwa i mikrowieczności roznoszą się jak bakterie po grzebaniu w dupie
sczeźniesz królu, pszczoły w mięsie czerwieć będą, a czerwia wątpia zeżrą i żadnego wyskoku do wieczności nie będzie, bo mięśnie zeżarte
dojedzie cię smród odtwarzanego życia

Posiadam określone wymiary, którymi zajmuję określoną część przestrzeni
Trochę jak u profesora Wielbłąda: «jestem» równa się ten pokój, minus cały pokój oprócz mnie
Ale tutaj raczej to inny kejs, tutaj kejs brzmi: moje kanciaste cielsko strachliwie i zupełnie nienależnie wyżera kawał z przestrzeni zwiewnej lekkości
Psuje ją, bo się boi
Niech cielsko się dowie, że to tylko głupia nieistnieniofobia Powinno się je wrzucić do rzeki kwasu i rozpuścić
A ja bym się tym zupełnie nie zmartwił, bo u mnie się nic nie zmieni
Jesteśmy mózgami w naczyniach, a ja i tak bede cię trzymać za rękę moja kompanko dekompozycji

Nie ma dobrej odpowiedzi dlaczego raczej coś niż nic 
Może to aberracja, bo wybierający i wybrane to ten sam gatunek, gatunek istniejących
Ale może to przez miłość, która jest zaistnieniem
No bo po co poświęcać choćby sekundę czemuś, co jest brakiem; nie chcesz przecież wdepnąć w czarną dziurę
Uderzasz dwoma drewienkami o siebie i odgłos milknie zanim się pojawi
Uderzasz w trójkąt i dźwięk niesie się, nie jest możliwe żeby przestał się nieść
A przecież po chwili nikt go nie słyszy, nawet i uderzający
Ten dźwięk w swojej ciszy będzie brzmiał wiecznie, świat na wskroś poprzecina skrzącą nicią
Wystarczy zaistnienie

Twarze stworzone przez AI
Twarze ludzi, których sam stworzyłem
Tych, których minąłem, tych, których znam na wylot Przebijam się i nie znam wcale

Michał Ciechan – urodził się w Warszawie w 1984 roku, studiował dziennikarstwo w Collegium Civitas i filozofię na Uniwersytecie Warszawskim, publikował dawno temu w „Liberté!” i „Przeglądzie Politycznym”. Jest muzykiem i scenarzystą.

Michał Ciechan